Ogólny problem i moja drobna nadzieja.
Mam 24 lata,od roku moi rodzice nie są razem,a mama wyjechała z powodu długów.
Odkąd pamiętam,nigdy się nie dogadywali,z czym nie mogłem się pogodzić marząc o normalnej rodzinie.
Mam dwóch braci - starszego i młodszego.
Około 15 lat temu,mama zaczęła regularnie zdradzać ojca z młodszym kochankiem - bratem mojego przyjaciela.Trwało to parę lat i jako małemu chłopcu,ciężko było mi powiedzieć prawdę ojcu,gdy ten notorycznie zadawał pytania.
Zawsze,do teraz,mama broni się tym,że ich ślub był tylko ucieczką z rodzinnego domu w którym nie doświadczała spokoju,a poza tym ojciec zdradzał ją pod przykrywką ,,służbowych szkoleń*,kiedy ona sama nas wychowywała. (Ich wspólni znajomi to potwierdzają,mając na to świadków.)
O ojcu,z jego ust,nie wiem prawie nic.(Poza tym,że będąc młodym chłopakiem przeszedł rodzinne tragedie) - nigdy nie mieliśmy normalnej relacji.Do tej pory w ogóle nie rozmawiamy,a jeśli już,to prędzej,czy później doprowadza to do konfliktu między nami.
Jest bardzo samotny i nerwowy.Tak,jak ja.
Cierpię na przedwczesny wytrysk.
Mimo,że bardzo pragnę miłości i poczucia bycia potrzebnym kobiecie,
prawie żadnej nie potrafię zaufać i wiele traktuje przedmiotowo,chociaż nie chcę i bardzo się za to nienawidzę.
To trochę jak wyładować emocję na kimś słabszym i niewinnym jak ja kiedyś,
albo gwałtowne przejście ze znajomości w pełny zobowiązań związek.Tak po prostu.Bez wspólnych wspomnień i przyjaźni - jak w mojej rodzinie.
Nie mogę się z tym pogodzić,bo wiem,że potrafię kochać i dawać miłość.
Przez to,że rodzice nie potrafili załatwiać swoich spraw między sobą,stopniowo zaczęliśmy szukać więzi w towarzystwie kolegów,co raz to bardziej stanowiąc tzw. ,,margines*, albo po prostu poniekąd izolując się od społeczeństwa w przypadku najpierw mojego starszego brata,a potem mnie. (Młodszy ma dość spory wyrok za rozboje itp.).
Materialnie,żyliśmy dobrze.
Mama dbała o dom - nie mogliśmy narzekać,ale myślę,że dzięki temu chciała nam zastąpić tym wszystkim zwykłą,szczerą,miłość - stąd jej liczone w dziesiątkach tysięcy długach,podchodzące pod setki.
Mój pokój,który dzieliłem wspólnie z młodszym bratem,tak naprawdę nigdy nie był naszym.
Do 22 roku mojego życia spała z nami w jednym łóżku,ale nic poza tym.
To było wstydliwe.Do teraz ukrywam to przed znajomymi i kolegami,którzy jeszcze tolerują moją frustrację.
Nie wiem dlaczego tak było,ale zawsze tłumaczyłem sobie to strachem ze strony matki,gdy pewnej nocy,
także jako mały chłopiec,nadsłuchując czy między rodzicami wszystko jest w porządku,obudziłem starszego brata i weszliśmy do ich pokoju,gdzie tato,nagi i pijany,na podłodze niemal zmuszał matkę do stosunku między nimi,tłumacząc to tylko niewinną zabawą.
Kocham moich rodziców,ale czuję olbrzymią złość za to,że oczekują od nas wielkiej odpowiedzialności,
podczas,gdy sami nie byli odpowiedzialni i nie mogli się rozwieźć,nim poszło o pieniądze.
Rodzice prawie nigdy nie wyrażali nam swojej miłości.
Ojciec mówił ,,kocham* tylko po pijaku,a mama połowicznie odpowiadała *ja też*.
Spadało na Nas o wiele więcej krytyki,niż pochwał - głównie ze strony taty.Wiele porównań mówiących o Nas samych jako gorszych,niż rówieśnicy - ale to zrozumiałe,bo przecież nie uczyliśmy się,nie rozwijaliśmy pasji i większość czasu wykorzystywaliśmy na alkohol i narkotyki. - Głównie przynosliśmy wstyd,
byliśmy powodem ,,krótszego życia*,które wróży sobie tata.
Nikt mnie nie rozumie,bo o tym nie mówię,ale próbuję zmienić swoje życie eliminując przestępcze znajomości,jednocześnie nie chcąc nikogo obrazić,ale też tworząc potencjalnego zagrożenia wystąpienia
patologii w rodzinie o której marzę.
Mam kochaną przyjaciółkę,świetną matkę z trójką dzieci.To siostra mojego kolegi i nowa sąsiadka.Starsza ode mnie.Szanuję i myśle o niej całkowicie zdrowo.Ona sama uważa,że jestem do niej bardzo podobny i widzę to.Uwielbiam ją za jej szaleństwo,życzliwość i radość,które od niej biją - jest niemal lekiem na moje rozczarowania,gorycz i gniew.
Czuję się przy niej ważny,ale chciałbym odzyskać zaufanie do siebie i ludzi,a także być traktowanym poważnie i z szacunkiem przez moje środowisko.
Pokazać,że mimo mojej małej pewności siebie można na mnie liczyć,a także,że jestem dobrym człowiekiem -
tylko trochę przerażonym i zagubionym.
Niech ktoś powie mi co mogę zrobić i od czego zacząć,by naprawić relację z rodziną i tymi,których niesłusznie od siebie odsunąłem,tak,by odzyskali we mnie wiarę
I gdzie szukać pomocy,by dać kobiecie prawdziwą rozkosz,pełną uczucia.
Co to wszystko oznacza i czy jestem ofiarą swoich rodziców ?
Mam dość zakłamywania rzeczywistości i poszukiwania własnej tożsamości w kręgach,w których jej nie znajduje.
2018-10-16, 12:00
~TylkoJa
~